wtorek, 11 stycznia 2011

Sen

Tej nocy była pełnia. Księżyc, wdzierając się przez okno do sypialni, odbijał swą srebrną poświatę na pościeli. Leżała z głową pełną myśli nie pozwalających zasnąć. Bezskutecznie odganiała je, jedną po drugiej, natrafiając na coraz to głębsze rozważania. Potrzebowała rozluźnienia. Czegoś co przyniosłoby ulgę i pozwoliło choć przez chwilę nie myśleć o niczym. Chciała już spać, odpocząć po męczącym dniu.

- Śpisz? Przyjdź do mnie, proszę -pomyślała zamykając oczy. -Chodź, pogłaszczę cię, a ty mnie uspokoisz.
Wystawiła bezwiednie rękę za łóżko, pocmokała w myślach i już czuła między palcami jego miękką sierść.
- Jesteś, dziękuję - westchnęła.

Spał w pokoju obok, ale więź między nami była tak silna, że usłyszał jej myśli. Chód miał tak cichy i lekki, iż nie było wiadomo kiedy można się go spodziewać. Ucieszył się, że go potrzebowała. Lubił to drapanie po grzbiecie. W zamian za nie swoim mruczeniem kołysał do snu. Po paru minutach spała jak dziecko. A on zwinął się w kłębek obok papci i czuwał do rana nad jej snem.